Temat bajek i telewizji w procesie wychowania i rozwoju dziecka jest zawsze aktualny. Zawsze też wzbudza wiele emocji i rodzi dyskusję. Część młodych rodziców jeszcze przed narodzeniem swojej pociechy zastanawia się jak postąpić. Wielu z nas początkowo ma plan aby izolować nasze dziecko od telewizji i bajek. Rzeczywistość pokazuje, że jednak poddajemy się dość szybko i szklany ekran wkrada się na stałe do naszego życia. Dlaczego tak się dzieje?
Ilu z nas tyle pomysłów co będziemy robili z dzieckiem po jego urodzeniu. Większość z nas nie dopuszcza, że “gówniarz” szybko zacznie grać pierwsze skrzypce. Permanentne zmęczenie, niewyspanie, brak czasu na własne potrzeby, potrafi szybko zweryfikować nasze postawy. Zaczynamy ulegać najprostszym rozwiązaniom, żeby ochronić siebie samego. Są nimi między innymi bajki dla dzieci włączane w telewizorze lub telefonie.
Bajka = czas dla rodzica
To już dziś powszechny widok – rodzic z dzieckiem w restauracji czy kawiarni. Wiek dziecka dowolny. Dorośli zajęci rozmową i konsumpcją, dziecko wpatrzone w ekran telefonu. Spokój, cisza, wszyscy zadowoleni. Nawet przy karmieniu, takie dziecko z wytrzeszczem na ekran lepiej współpracuje. Zajda bezwiednie kolejne kęsy pakowane mu przez opiekuna do buzi. Inny obrazek dnia codziennego – rodzic sprząta, gotuje albo pracuje. W tym czasie dziecko na kocyku ogląda koleją odsłonę przygód świnki Peppy. Malec prawdziwie zaintrygowany patologiczną strukturą rodzinną, bajkowych bohaterów. Już dawno temu przestało być istotne jaką treść przekazuje bajka. Ważne, że dziecko jest w ciszy przykute do ekranu, a dorośli w tym czasie mogą choć na moment odzyskać swoje życie.
Można pomyśleć, że takie podejście ma same plusy. Możesz zająć się swoimi sprawami i potrzebami, a dziecko się podobno lepiej rozwija, uczy słów i dźwięków. Przecież w końcu i tak zobaczy bajki dla dzieci u dziadków, znajomych czy w szkole. A jak będziesz puszczał po angielsku to wnet będzie dwujęzyczne!
Pod wiatr
Zerkamy na taki „bajkowy model” z pewną zazdrością. Nasza wnet trzylatka, nie obejrzała dotąd żadnej bajki. Nie zna hipnotyzujących reklam telewizyjnych. Wartość światopoglądów „Świnki Peppy” jeszcze przez jakiś czas pozostanie dla niej tajemnicą.
Po co my sobie utrudniamy życie? – zadajemy sobie to pytanie nader często. Wtedy kiedy nie możemy spokojnie wypić kawy i kiedy w sferze marzeń pozostaje zjedzenie razem obiadu i to ciepłego. Kiedy z bólem pleców przemierzamy n-ty raz pokład samolotu wiozącego nas w dalekie strony. Kiedy wymyślamy kolejne zwrotki nieistniejącej piosenki, próbując zająć uwagę córki
tkwiącej w foteliku samochodowym.
Co chcemy prze to osiągnąć i kto nas do tego nakłonił? I tutaj ciekawostka – to nasza cholerna intuicja nam podpowiada, aby trzymać Tosię w pierwszym etapie jej rozwoju z dala od produkcji wizualnych. Cholerna, bo wymaga to dużo samozaparcia, aby samemu nie ślęczeć przed telewizorem. Żeby wymyślać dla Tosi możliwie ciekawą alternatywę.
Bezbajkowe dziecko
Co obserwujemy? Że nasze dziecko bardzo dobrze sobie radzi z reagowaniem na świat i jest zafascynowane tym jak świat reaguje na nią. Bajki dla dzieci i telewizja jest jednostronną projekcją. Jest to oczywiście rzeczywistość bardzo ciekawa i wciągająca, ale pozostawia dziecko biernym. Może potrafi czegoś nauczyć ale zaburza sztukę interakcji i kreatywności.
Nasze bezbajkowe dziecko płynnie mówi całymi zdaniami od drugiego roku życia. Samodzielnie obsługuje własny odtwarzacz CD, decydując którą płytę z muzyką i jakich piosenek chce posłuchać. Wertuje ulubione książeczki i zmusza nas do ich czytania. Wreszcie, zwiedziła z nami kilkanaście krajów na 5 kontynentach, odbyła 69 lotów samolotem i przejechała w foteliku tysiące kilometrów. Wszystkie te rzeczy robiła zawsze w mocnej relacji 1:1 z nami oraz tym kto i co ją na świecie zaintrygowało i otaczało.
Nie chcemy przez to powiedzieć, że dzieci wychowywane od noworodka przy bajkach i telewizji będą w czymś gorsze. Być może wręcz przeciwnie. Mamy jednak obawę, że działanie na tym polu bez wyobraźni, może być zaledwie substytutem życia rodzinnego, społecznego i zakłamaniem procesu poznawania świata.
My konsekwentnie podążamy za nasza intuicją i sami nie wiemy gdzie nas zaprowadzi. Tosia wie, że telewizja istnieje. Babcia ogląda przy niej sportowe zmagania. Zaczynamy przy niej pracować na komputerze. Ona wie, że to jest praca. Wie że istnieje telefon. Rozmawia przez niego w trybie video z drugą babcią. Odsłuchuje w samochodzie ulubione piosenki. Nie oglądamy przy niej telewizji. Nie używamy od jej urodzenia smartphona do rozrywki w jej obecności. Tylko wtedy jest szansa, że będziemy wiarygodni.
Bajki dla dzieci i rodziców
Pewnie za jakiś czas zaczniemy jej pokazywać pierwsze bajki dla dzieci. Od rówieśników w przedszkolu dowie się o ich istnieniu. Będziemy je oglądać razem z nią, jak wszystko co dotychczas robimy. Oglądanie bajek też może być wspólną przygodą. Mamy jednak poczucie, że zrobiliśmy wszystko aby zbudować jej wrażliwość bez użycia mediów. Musieliśmy w to włożyć dużo uwagi i przede wszystkim czasu, który mieliśmy tylko dla niej.
Czy dziecko wychowane na dyskusyjnej jakości bajkach, programach, grach dla najmłodszych, wiecznie zawieszone nad ekranem telefonu nie zacznie się izolować od rzeczywistego świata i rodziców? W końcu to atrakcyjną i bezpretensjonalną część wychowania posiądzie ze świata wirtualnego. Przestrzeń gdzie pojawiają się rodzice pełna jest wymogów, kar, płaczu, zbywania ich dziecięcych potrzeb i pośpiechu. Jak myślicie do którego świata dzieci będą chętniej się zwracać?