U podstaw każdej podróży leży wyobrażenie jakie mamy o danym miejscu lub kraju. Wiedzę tą tworzymy sobie w głowie poprzez lekturę książek, blogów i przewodników, filmy, zdjęcia, relacje znajomych i podróżników, którzy już tam byli. Jeśli to wyobrażenie jest dla nas z jakiegoś powodu atrakcyjne, zaczynamy rozważać podróż do tego miejsca. Nie sposób jednak w 100 % przygotować się na to co zastaniemy na miejscu. Nie da się stworzyć uniwersalnego katalogu lokalnych zaskoczeń. Przyczyna jest prosta – każdego zaskakują inne rzeczy 🙂
Poniżej lista, która nie wyczerpuje oczywiście każdego naszego zdziwienia, doświadczonego na Wyspach Aloha. Część z tych, które znajdziecie poniżej opiszemy w oddzielnych tekstach.
Podczas naszej podróży na Hawaje zaskoczyły nas między innymi:
1. Tęcza
Nieszczęśliwie dla postrzegania piękna zjawisk przyrody, tęcza od jakiegoś czasu może się kojarzyć z marszami równości i ideologicznymi zawiłościami ludzkiej natury. Symbolem Hawajów jest właśnie tęcza, obecna choćby na tablicach rejestracyjnych samochodów w tym stanie. Na szczęście tęcza nie ma tu związku z żadną ideologią, a niezwykle częstym zjawiskiem jakie można podziwiać na niebie. Ten kolorowy łuk, można tu zobaczyć bardzo często i stanowi jakby kolię ozdabiającą i tak już piękny krajobraz 🙂
Z innej beczki – czy ktoś z Was wie, że według mitologi nordyckiej, tęcza nazywa się “bifrost” i jest mostem pomiędzy światem śmiertelników a bogów Asgardu? Na Hawajach tymi „bogami” starają się być właściciele wszelkich złotych kart kredytowych. Pieniądze leją się takim strumieniem, że nie ma co się dziwić, że lokalni śmiertelnicy czasami się buntują…
2.Co to był za strajk!
Generalnie jesteśmy za walczeniem o swoje, więc masowy strajk pracowników hoteli, który zastaliśmy, nie był czymś złym, jednak… przez bite trzy tygodnie na głównych ulicach Honolulu, w którym przyszło nam mieszkać, nie dało się wytrzymać od hałasu czynionego przez protestujących. Protest był dobrze przygotowany: punkty z wodą i jedzeniem, koszulki, transparenty, megafony i dziesiątki rąk walących bez wytchnienia pałkami w metalowe puszki. Wszystko to sprawiało, że dla licznych turystów pobyt w tym mieście z pewnością nie przebiegał tak błogo jak zakładali. Nam ten strajk też dał się w znaki, mamy jednak nadzieję, że przyniósł oczekiwany skutek. Kilka dni przed wylotem hałas zamarł i miasto powróciło do standardowego poziomu decybeli
W międzyczasie dowiedzieliśmy się także, żeby była to zorganizowana akcja w całej Ameryce. Mieli także swoją stronę www.
3.Ceny netto
Wszystkie ceny w USA, więc i na Hawajach, podawane są bez uwzględnienia podatku od sprzedaży (sales tax), który wynosi w tym stanie 4-4,5%. Co to oznacza w praktyce? – za wszystko zapłacisz więcej, niż przyzwyczailiśmy się w Europie. Niby niewiele ale dolar do dolara…
4. Napiwki
W przypadku usług, dodatkowo płatny podatek od sprzedaży to dopiero wierzchołek góry lodowej. Zaskoczeniem dla nas, przyzwyczajonych do „nagradzania” napiwkiem za wyjątkowo miłą obsługę, może być powszechny tutaj system napiwków. Zaskoczeniem w USA jest to, że komuś może przyjść do głowy nie dawać napiwku. W wielu miejscach aby Ci ułatwić kalkulację, podawane z rachunkiem są specjalne kalkulatory napiwków. Rozpisane są w nich wysokości napiwków począwszy od 15% a kończąc na 30% ceny usługi! Nikt oczywiście nie będzie się wzbraniać przed otrzymaniem 50% napiwku… Oczywiście możesz nie dać napiwku lub dać zaledwie 10% ale… zostaniesz co najmniej odebrany jak kosmita.
5. Duże samochody
Każdy obywatel ma prawo do dużego samochodu i… wielu z nich z tego prawa korzysta. Jeśli by przyjąć, że duży samochód jest przedłużeniem męskości to w USA mogą mieć spore problemy w sypialni 🙂 W praktyce, podobny model samochodu jest w Stanach 1,5 razy większy niż w Europie.
Można też zauważyć, że nawet wynoszenie worka ze śmieciami usprawiedliwia tu do zakupu ogromnego „pick -up’a” z co najmniej 5 litrowym silnikiem! No i te ciężarówki – nawet śmieciarka staje się obiektem westchnień dla ludzi otwartych na piękno motoryzacji 🙂
6. Rowery są dla dziwaków
Pomimo doskonałych warunków klimatycznych panujących przez cały rok i naprawdę niezłej sieci ścieżek rowerowych, tych napędzanych siłą mięśni jednośladów używają tu chyba tylko turyści i natchnieni amerykańscy studenci. Cóż, władcy świata wybierają pedał gazu od pedała rowerowego. Co ciekawe także skutery są bardzo mało popularne, mimo sporego ruchu samochodowego i co za tym idzie korków zwłaszcza w Honolulu
7. Brak pasów bezpieczeństwa dla dzieci w samolotach
Nie tylko na lokalnych połączeniach pomiędzy wyspami Hawajów ale i na lotach przez Pacyfik, realizowanych przez dużego, amerykańskiego przewoźnika – United Airlines, załoga nie daje nam specjalnych pasów dla małego dziecka do lat 2. Takie pasy to norma w Europie, Azji, Australii, wszędzie tam gdzie do tej pory lecieliśmy z naszymi dziewczynkami. I w czym jest istota problemu? Czy jako jedyni, amerykanie wiedzą, że w razie naprawdę złej sytuacji w powietrzu takie pasy i tak nic nam nie dadzą? A może mają te pasy zarezerwowane do przedłużania podstawowych pasów dla licznej rzeszy grubasów, których oryginalny zestaw zamontowany do fotela lotniczego nie obejmuje(widzieliśmy, że tak się dzieje)?
8. Japończycy w Honolulu – drugie Pearl Harbor?
Gdyby tak ktoś porwał Was z ulicy w Polsce, zawiązał oczy, wsadził do samolotu i oswobodził dopiero w centrum Honolulu, nie masz szansy abyście zgadli, że jesteście w USA! Ilość japońskich turystów i obywateli japońskiego pochodzenia na ulicach stolicy Hawajów jest tak duża, że można odnieść wrażenie, że jesteście w Kraju Kwitnącej Wiśni. Stosunek osób ze skośnymi oczami do pozostałych jest przytłaczający i szacujemy go na co najmniej 6:1! Poza Honolulu widzimy mniejszą ilość Japończyków ale nadal ich liczba jest imponująca. Opiszemy to zjawisko w oddzielnym tekście.
Co ciekawe na hawajskich wyspach jest niewielka szansa ujrzenia czarnoskórego czy latynosa. Czyżby w okresie „moszczenia” się amerykanów na wyspie, niewolnictwo było już „passe a Pacyfik chronił lepiej niż pustynia? Były prezydent USA jest tu wyjątkiem potwierdzającym regułę
9. Japońskie Honeymoon czyli zrywanie dojrzałych wisienek
Mimo, kiedy już przyzwyczailiśmy się do tego jak dużo jest tam japońskich turystów, i że większość szyldów i reklam jest po angielsku i japońsku, nadal zaskakująca była dla nas ogromna ilość skośnookich nowożeńców, kicających niczym zajączki po każdej możliwej, pocztówkowej lokalizacji. Wszystko oczywiście w asyście obwieszonych sprzętem speców od pstrykania fotek. W tych bardziej popularnych miejscach były wręcz kolejki do romantycznego kadru z zachodem słońca w tle.
10. Hi-way to heaven, czyli sześcio-pasmowa autostrada do/z Honolulu
Jakże zmiażdżył nasze wyobrażenie o leniwych, rajskich Hawajach widok arterii komunikacyjnej jaką nie możemy się poszczycić nawet w stolicy naszego Kraju. Sześć pasów w każdą stronę aby dostać się lub uciec ze zgiełku wyspiarskiej metropolii naprawdę robi wrażenie.
11. Popularna w Honolulu zabawa: – Kto zasłoni sąsiadowi widok na ocean
Źródłem wszelkiego bogactwa spływającego na hotelarzy w Honolulu jest słońce, klimat i… widok z okna. Sukcesywnie, rok po roku trwa wśród inwestorów rynku nieruchomości w Honolulu brutalna zabawa. Ten kto wyszarpie działkę bliżej plaży i zbuduje wyższy budynek, ten ma żniwa wśród najbogatszych tego świata. Ci, którym dostęp do widoku na bezmiar oceanu został odebrany, tracą profity, mogąc liczyć zaledwie na uboższego klienta. Efektem jest imponujące „city”, pełne drapaczy chmur podążające wzdłuż wybrzeża wylansowanej plaży Waikiki. Wiele z nich swą smukłą bryłą strzelającą ku słońcu, przekreśliło dni chwały niższym sąsiadom
12. Automatyczne skrzynie biegów
Manualnych skrzyni biegów jest tu zapewne tak niewielki odsetek, jak automatycznych w Polsce. Po co sobie komplikować życie i nadużywać mięśni lewej nogi i prawej ręki?
13. Jednostki miar
Pojęcia takie jak: , centymetr, metr, litr, km/h, kilogram, m2, skala Celsjusza są dla przeciętnego Amerykanina tak abstrakcyjne jak: cal, stopa, mila, mil/h, uncja, funt, galon, oz, sq.ft, skala Fahrenheita dla nas. Jadąc tam to do nas należy odrobienie lekcji z fizyki, a najlepiej przygotowanie sobie w telefonie odpowiedniej tabelki, aby nie narobić sobie biedy starając się dogadać w kwestii miar
14. Ograniczenia prędkości
Na hawajach pomimo dobrego stanu dróg i często kilku pasmowych dróg panują zadziwiająco rygorystyczne ograniczenia prędkości. Nie wiemy czy ma to na celu umożliwienie żyjącym tam żółwiom włączenie się do ruchu czy ma powstrzymywać gorący temperament kierowców zasiadających z kółkiem kolejnych modeli amerykańskich legend motoryzacyjnych. Efekt jest taki, że dawno nie jeździliśmy tak wolno po drogach starając się trzymać w zgodzie z przepisami
15. Bez walki nas nie wezmą, czyli Oahu – wyspa twierdza
Niezmiennie, ze względu na lokalizację oraz doskonałą, naturalną ochronę floty w zatoce Pearl Harbor, wyspa Oahu była, jest i będzie wysuniętym bastionem mocarstwa, które nad sprawuje nad nią kontrolę. Amerykanie zdają sobie sprawę ze strategicznego znaczenia wyspy. Po gorzkiej lekcji udzielonej przez japończyków w 1941 roku, uzbroili ją po zęby. Jedynie w oparciu o przypuszczenia i to co widać nieuzbrojonym okiem turysty, można by zaryzykować tezę, że potencjał militarny tam zgromadzony, wystarczyłby w zwycięskim starciu z niejednym krajem lub kontynentem.
16. Stacje benzynowe w systemie pre-paid
To Ci dopiero sprytne kapitalisty! Zamiast puszczać totka, niech kierowcy obstawiają ile mają wolnej objętości w zbiorniku paliwa. Na większości stacji benzynowych spotkaliśmy się z systemem przedpłaty za paliwo.
- Za ile „baksów” paliwa przystojniaku? Pyta w okienku rzadko szczupła obsługa stacji. Nie pozostaje nic innego jak zgadywać. Zapłacisz za mało – biegasz na trasie dystrybutor – stanowisko kasowe jak na torze przeszkód podczas wf-u w podstawówce. Zapłacisz za dużo – właściciel stacji wygrywa 🙂
17. Ceny
Wszyscy zgodnie twierdzą, że Hawaje stan USA w wielu aspektach różny od reszty kraju. Tak też jest z cenami. Wybierając tam wiedzieliśmy, że nie będzie tam tanio uwzględniając zarobki w Polsce. Zaskoczeniem dla nas było to, że wszyscy amerykańscy turyści, którzy przylecieli na wakacje z kontynentu zgodnie uważają, że na Hawajach jest dla nich drogo… Nic tylko ich żałować 🙂 Jest jednak faktem, że ceny, zwłaszcza noclegów i jedzenia potrafią, być nie lada przeszkodą dla osób marzących o eksplorowaniu Hawajów.
18. Jedzenie – najsłabsze ogniwo
Cóż, wielu Ameryków wygląda adekwatnie do tego jak się odżywiają. To prawidło odnosi się oczywiście do wszystkich nacji. W Stanach Zjednoczonych jednak (Hawaje nie są tu wyjątkiem), trzeba nie lada samozaparcia i niezłych zarobków aby nie jeść za przeproszeniem – wszechobecnego na półkach sklepowych i punktach gastronomicznych gówna! Z całą pewnością nie ma tutaj żadnej kontroli nad producentami żywności, więc Ci traktują obywateli niczym tuczniki, futrując ich najgorszym sortem żywności, które przynosi im największe zyski.
Tak – jedzenie jest najsłabszym elementem, który nas spotkał na Hawajach. Wydawałoby się, że gdzie jak gdzie ale tam, na żyznych wulkanicznych glebach i przy optymalnej cały rok temperaturze, powinien być dostęp do najzdrowszej i najsmaczniejszej żywności na świecie. Może i dostęp jest, ale ludziom tego powszechnie nie serwują. Oczywiście są tzw. „farmers market”, gdzie jest szansa kupić coś przyzwoitej jakości, ale idą za tym jeszcze wyższe niż gdzie indziej ceny.
19. Stare samoloty
Było dla nas sporym zaskoczeniem, że flota samolotów, które spotykamy na hawajskim niebie(a podobno całych stanach) jest często… przestarzała. Samoloty często lata świetności maja za sobą i w czynnej służbie są tam modele, które ze względów bezpieczeństwa lub zaprzestania produkcji zostały już wycofane z obsługi ruchu pasażerskiego wielu linii lotniczych w Europie. Weźmy na przykład Boeing 757 albo samoloty McDonnell Duglas. Na szczęście mieliśmy tyle samo startów co lądowań 🙂
20. Zachody słońca jak w filmie „Miasto Aniołów”
Niepisanym zwyczajem na hawajskich plażach jest grupowe obserwowanie zachodów słońca. Kiedy słońce wisi już nisko nad horyzontem, na brzegu oceanu pojawiają się znienacka spore ilości gapiów. Przychodzą, wpatrują się w horyzont, kąpią, surfują lub pływają na SUP-ie. Większość znika szybko kiedy ognista tarcza słońca zniknie nad odległą Japonią… Było to dla nas niezwykłe, że faktycznie słońce zachodzi tam w miejscu, które jest dla nas wyobrażeniem najdalszego wchodu – taki geograficzny żart 🙂
21. Za mało prądu w prądzie
To że wtyczki w Ameryce są inne wiedzieliśmy i byliśmy na to przygotowani. Nie spodziewaliśmy się jadnak, że w tamtejszej sieci prąd jest niższego napięcia. Do ładowania telefonu to nie problem ale… nasza maszyna do robienia mleka roślinnego, potrzebująca więcej mocy, ledwo dawała radę przygotować napój bez którego Tosia nie może żyć. ………….link do wpisu o maszynie!!!!!!!!!!!!!!!!
Punkt ostatni – najważniejszy: Gdzie ta ALOHA???
Hasłem marketingowym Hawajów jest bez wątpienia termin aloha. Oznacza powitanie, miłość, pokój, szczęście ale też filozofię łagodności, serdeczności, uczucia, życia w zgodzie ze sobą, przyrodą, ludźmi i wszechświatem. Brzmi fantastycznie prawda?
Niestety slogan ten został do cna wyświechtany poprzez określanie słowem aloha wszystkiego co się da. Jest tego za dużo aby miało szansę być autentyczne… Nawet na autobusie komunikacji miejskiej przeczytasz, że ten autobus jedzie z aloha, kopcąc przy okazji spalinami na wszystkie strony. Brakuje jeszcze aby na papierze toaletowym napisali, że tym papierem podetrzesz się aloha.
A idea jest wspaniała. Aloha to stan ducha niczym u wyidealizowanych bohaterów filmu Avatar. Jeśli jednak nie masz go w sobie to żaden piorun aloha Cię przy wysiadaniu z samolotu na Hawajach nie porazi. Ludzie tu pędzą jak wszędzie indziej aby utrzymać się w na fali życia. Nawet turyści, którzy przemierzają tysiące kilometrów aby dotrzeć do raju, starają się podczas pobytu zobaczyć jak najwięcej, biegają we wszystkie strony, kupują, konsumują wydając na to tysiące dolarów, chętnie przyjmowane przez Hawajczyków, którzy na swoje utrzymanie wydają tysiące dolarów…
Japończycy przybywają tu na kilka dni, amerykanie na tydzień… mało w nich wszystkich spokoju, tak samo mało jak w ich codziennym życiu. Przez 4 tygodnie spotkaliśmy tam niewiele osób z których twarzy promieniowało szczęście. Prawdzie oblicza aloha można dostrzec u niektórych surferów, których endorfiny pojawiają się w krwiobiegu od utrzymywaniu się na fali oceanu… Oni powierzyli swe życie duchowi aloha(pod warunkiem, że ich na to stać). Z jednym się nawet sfotografowaliśmy.
Nawet jeśli tętno Hawajów bije bliżej ducha aloha niż gdzie indziej na świecie, to naszym zdaniem sam przyjazd tam nie uczyni was bardziej szczęśliwymi niż w dowolne inne miejsce na świecie.
Nasuwa się więc konkluzja – jeśli masz szczęście w sobie, to nie musisz jechać do „raju” aby doświadczyć aloha! I tego Wam drodzy przyjaciele życzymy.