Blog, Parenting, Travel

W podróży z dzieckiem – jak nie bajki to co?

16 lipca 2018
dziecko w parku

Od lat organizujemy rejsy rodzinne po Morzu Śródziemnym i akwenach egzotycznych. Sporo też włóczymy się po świecie. Wszędzie obserwujemy pewną prawidłowość wśród spotykanych na naszej drodze rodzin z dziećmi – to co najlepiej działa w domu, sprawdza się też w podróży z dzieckiem. Co to jest? – zazwyczaj telefon i tablet z dostępnym na te urządzenia „bogactwem treści”, które pozwalają zająć dzieci na tyle, aby rodzice mieli święty spokój.

My wobec świata z ekranu?

Jakie mamy podejście do bajek mogliście już przeczytać we wcześniejszym wpisie – tutaj.

W skrócie, słuchając intuicji postanowiliśmy trzymać naszą córkę przez pierwsze lata jej życia z dala od bajek i gier na wszelkich możliwych ekranach. Znaleźliśmy w sobie sporo samozaparcia aby postanowienie konsekwentnie wprowadzić w życie. Nasza Tośka, mając ponad 2,5 roku nie zna bajek innych niż te w książeczkach.

Czy upilnujemy ją przed tym kiedy znajdzie się wśród przedszkolaków? – zapewne nie. Zresztą nie taki był nasz zamysł aby ją całkowicie izolować przed i uczynić z niej dziwoląga. Choć może bardziej dziwolągami są Ci, którzy w te najbardziej niesamowite, pierwsze lata życia dziecka powierzają ich rozwój i kształtowanie tożsamości wątpliwej treści pstrokatym produkcjom.

splecione ręce

Ok. Możemy mówić za siebie – mamy niespełna 3-latkę w domu. Co my wiemy o tym co się dzieje gdy dziecko ma 5,7,10 lat – wtedy to nie będziecie już tacy mądrzy – powiecie… Być może macie rację i posypiemy głowę popiołem. Ale póki co:

– Próbujemy wytrwale iść swoją bez ścieżką bez bajek i gier.

– Nie zauważyliśmy aby Tosia była z tego powodu zacofana lub nieszczęśliwa.

– Mimo mocnej pokusy sami także nie będziemy na telefonie robić niczego więcej niż wymaga sytuacja. Dzwonimy, piszemy wiadomości, robimy zdjęcia i filmy.

– Będziemy nadal zamykać ipada podróżującej z nami babci za pomocą wymownie zmarszczonych brwi i niemych, wąskich ust.

– Będziemy nadal otwarci na możliwość wspólnej zabawy i odkrywania z dzieckiem otaczającego nas świata.

– Jadąc w gości będziemy prosić aby gospodarzy aby zrezygnowali na czas naszego pobytu z włączonego bez celu telewizora.

Świat wirtualny dla dorosłych vs świat wirtualny dla najmłodszych

Cały tekst o tym jak zająć dziecko w czasie podróży można zamknąć w jednym prostym zdaniu – poświęcić mu swój czas.

Jednak naszym zdaniem to głębszy temat. Jak w całym procesie wychowawczym, właśnie to może być brakującym ogniwem sukcesu zaistnienia relacji między rodzicami i dzieckiem. To że lecimy w jednym samolocie, dziecko z noskiem telefonie
a my z nosem w książce (albo innym telefonie) nie oznacza, że spędzamy razem czas.

pasażer samolotu

Czy łatwo jest nam dorosłym wykluczyć nawet przed 0-3 letnim dzieckiem telefon używany do rozrywki? Wręcz przeciwnie! To jest cholernie trudne! Przecież nie jesteśmy kosmitami. Adam uwielbia gry strategiczne a Basia chętnie poczytałaby jakiegoś ciekawego bloga w czasie podróży. Babcia Róża jest wciągnięta w kasowanie rzędów kulek pojawiających się na monitorze, a babcia Hania wysłałaby swoją ekspresyjną grą na tamten świat swoich rywali w literaki!

Z dzieckiem w podróży

Pierwsze pytanie, które się nasuwa wielu osobom to po co w ogóle ruszać w drogę z tak małym dzieckiem? Jeśli ktoś zawsze preferował stacjonarny sposób życia to tego nie zrozumie. Ci, których świat ciekawi i jeszcze przed dzieckiem często podróżowali
podświadomie czują, że jeśli dadzą się namówić „życzliwym” i zamkną się z dzieckiem w 4 ścianach domu na kilka lat, to po prostu zwariują.

W oparciu o własne, dotychczasowe doświadczenia w podróżach z córką do lat 3, widzimy już pewne rozwojowe ramy, które radykalnie zmieniają przebieg podróży z dzieckiem i atrakcji jakie jesteśmy mu w stanie zapewnić w tym czasie:

Etap I – rodzę się – chodzę

Podróżowanie w tym okresie jest chyba najłatwiejsze. Dziecko dużo śpi a maminy cyc ma magiczną moc usypiania. Nieźle sprawdza się także glos pracującego silnika czy to samochodowego czy odrzutowego 🙂 Najważniejsza jest w tym etapie wyrozumiałość.

Podczas podróżowania w tym okresie przydały się nam:

– Ciekawe widoki za oknem

– Domek z klockami, który przejechał z nami przez całą Afrykę Południową i w Parku Krugera okazał się bardziej interesujący niż wszystkie dzikie zwierzęta razem wzięte. My mieliśmy domek Clementoni. Świetnie sprawdził już dla małego dziecka, bo klocki są miękkie, i mogą pełnić też rolę gryzaka. Dodatkowo mnóstwo frajdy sprawiało Antosi wkładanie klocków drzwiami a wyjmowanie dachem… lub odwrotnie 😉

Do kupienia tutaj.

klocki

 

– Płyta „Kołysanki utulanki” w wykonaniu Magdy Umer i Grzegorza Turnaua – to świetne wydawnictwo nie tylko na podróż

– Oparcie samolotu i kolana i ramiona ojca – dzieci uwielbiają poznawać kto to siedzi za nami i czy na pewno lubi zabawę w a ku ku!

– Ulubiona przytulanka, jeśli się dziecko już określiło na tę jedyną

– Książeczki z ciekawymi dla dziecka obrazkami. Przewrotnie Tosia najbardziej lubiła w tym czasie książki z realnymi zdjęciami zwierząt a nie grafikami.

– Znikopis – czyli tablica, po której piszemy specjalnym magnetycznym pisakiem po czym wszystko możemy wyczyścić

tablica zmazopis

– Śpiewanie, śpiewanie i jeszcze raz śpiewanie – najlepiej sprawdzała się nam prosta melodia stworzona przez Adama. To jak i o czym śpiewacie nie ma znaczenia.

– Dużo zrozumienia i cierpliwości zwłaszcza, kiedy dziecko ma prawo być przemęczone – na nic wtedy zdadzą się inne gadżety. Pomóc może tylko mamine przytulenie i ukojenie malutkich problemów

– Pozwalanie na eksplorację świata, nawet gdyby miały wam plecy pęknąć od prowadzenia malca stawiającego swe pierwsze niepewne kroki

– Wózek umożliwiający dziecku patrzenie co się dzieje z przodu. Ileż można patrzeć na rodziców? 🙂

– woda, woda i jeszcze raz woda w rzece, w morzu, w wannie, basenie, zimna ciepła byle często! Kiedy nie ma nic innego w zasięgu super sprawdza się dmuchana wanienka do kąpieli. Tosia uwielbiała wodę i każda spontaniczna kąpiel, którą mogliśmy jej zrobić od razu przywracała jej humor

– Jako, że dziecko dużo śpi i my wiemy, że dla jego i naszego zdrowia psychicznego jest to ważne musimy ten sen pielęgnować 🙂

dziecko z książką

Co robić w tym czasie? Możemy planować dalszą podróż, obrabiać zdjęcia, czytać, pić kawkę albo po prostu rozmawiać ze sobą. Nam często w zaparkowanym samochodzie albo ululanej w samolocie Tośce, czas umilała gra w pociągi – „Ticket to ride” w wersji na urządzenia mobilne 🙂 Nie zapomnimy też jak zasnęliśmy razem z nią na parkingu z niesamowitym widokiem na Cape Town w RPA.

Planując długi dystans jazdy samochodem rozłóżcie podróż tak aby mieć kilka postojów kiedy spędzicie możliwie ciekawie czas poza autem a po powrocie do niego dziecko zaśnie. W ten sposób odkryliśmy największe dziury RPA, przyglądając się jak wygląda codzienne życie mieszkańców

Etap II – chodzę – mówię

To już trochę trudniejszy etap – dziecko śpi mniej a mleko mamy często uzupełnia już tylko dietę, lub jest już całkowicie zastąpione butelką (w naszym przypadku wypełnioną mlekiem roślinnym własnej produkcji o czy pisaliśmy w osobnym wpisie – tutaj.)

To jest ten czas młodego odkrywcy, kiedy potrafi sam „oderwać się od ziemi” i podążyć własną ścieżką. Nie dba przy tym czy to bezpieczne, mądre i porządane przez rodziców – ono po prostu idzie! W tym okresie jedynie co może zastąpić w podróży przebieranie nogami i zainteresować na moment w foteliku to rozwijająca się sprawność manualna dłoni i palców. Co może w tym okresie dopomóc w czasie podróży?

– Książeczki, najlepiej takie, w których coś się porusza, ewentualnie wydaje dźwięk(choć taką mamy tylko jedną i nigdy jej w podróż nie zabieraliśmy aby nie katować pasażerów obok dźwiękiem konia czy kaczki). Dobrze sprawdzają się tez takie trójwymiarowe książeczki (my mieliśmy te z wydawnictwa Wilga, i Tosia bardzo je lubiła).

– Wycinanki albo normalna kartka papieru i dziecięce nożyczki z zaokrąglonymi końcami, którymi dziecko coraz sprawniej wycina różne kształty

sklem z zabawkami

– Naklejki, o których różnorodności i ilości nasze pokolenie mogło tylko marzyć! Teraz taka książeczka z 1000 naklejek wystarczyła nam na 48 godzinny lot do Nowej Zelandii 🙂 Drugie tysiąc czekało gotowe na drogę powrotną!

– Kredki i czyste kartki papieru albo kolorowanki dla młodych artystów

– Trójwymiarowe zwierzęta wycinane i składane z papierowych arkuszy

– Pierwsze klocki, puzzle, zabawki o złożonych kształtach

– Do usypiania nadal przydają się ulubione kołysanki

– Niezmiennie woda i kąpiele w każdej ilości

– Piasek, wiaderko, łopatka – o tak to tygryski lubią najbardziej

kredki

– Inne dzieci – powoli zaczyna się tworzyć zainteresowanie innymi małymi “człowiekami”. Im bardziej różne od nas tym ciekawsze. W niewyjaśniony sposób dogadują się ze sobą i nawet jeśli się popłaczą o odebraną zabawkę to i tak traktują takie spotkanie jako nie byle przygodę.

– Kiedy lecisz samolotem trzeba przemierzyć za rączkę 150 długości kadłuba bo ono tak chce. Oczywiście tylko wtedy kiedy nie ma przeciwwskazań związanych z fazą lotu lub warunkami.

– Kiedy jedziecie w długą podróż samochodem przemyślcie jazdę w nocy.

– CHODZENIE – to jest podstawa. Dziecko w tym okresie chce chodzić – koniec, basta! Kto tego nie pojmie ten niech nie wyściubia nosa poza dom i najbliższy park.

– Nie licz, że drogą o której google maps mówi, że jest do pokonania w 4 godziny zrobisz w spokoju w takim czasie. Trzeba zaplanować postój, nawet krótki ale pozwalający dziecku wyrwać się z krępujących pasów fotelika i chodzić, przewracać się, grzebać w żwirku. Nie zrobiłeś na to rezerwy czasowej – szykuj się na rzeź!

Dziecko w górach

– Nie czuj się zdziwiony, że Twoja i dziecka potrzeba chodzenia zgra się w fazie. Jeśli Ty właśnie stoisz na początku najpiękniejszego szlaku pieszego w Nowej Zelandii i marzysz aby doświadczyć tych zapierających dech w piersiach widoków, Twoje dziecko 7 metrów za samochodem znajdzie sobie taki rów z najbardziej na świecie fascynującymi kamykami. I jak to wartościować?!?

Etap III – mówię – idę do przedszkola

Kiedy nastanie czas w którym możliwa jest werbalna komunikacja z naszą pociechą, poziom trudności w podróżowaniu z dzieckiem bez bajek wzrasta znacząco. Mamy tutaj jednak jednego sprzymierzeńca, który jak się jednak szybko orientujemy jest zarazem egzekutorem naszej dawnej wizji zwiedzania. Przedstawiamy Wam: Ta ta ta ta, tu tu tu[fanfary]-place zabaw.

W tym etapie Już nie oszukamy, że nie potrafimy zrozumieć czego chce nasze dziecko. A ono naprawdę ma głęboko w pieluszce, że właśnie podjechaliśmy pod ruiny kompleksu świątyń datowanych na 3500 lat przed Chrystusem, ono widzi zjeżdżalnię! I to taką wyprodukowaną w Chinach w A.D. 2017 – ono chce tam!!! Nasza zdolność negocjacji musi wzbić się na wyżyny aby na zdjęciach z wakacji mieć kadry inne niż: Tosia na karuzeli, Tosia na huśtawce, Tosia na zjeżdżalni 🙂

plac zabaw

W tem etapie pomocne w podróży mogą się poza placami zabaw okazać:

– książki. Bajki, wiersze ale też takie trochę instruktażowe jak np. seria „Kicia, Kocia to Kicia, Kocia tamto!” Dla dorosłych to naprawdę nie do ogarnięcia, ale dzieci się mocno wkręcają w te opowieści i problemami jakie stają przed tym małym futrzakiem.

– Piosenki i muzyka. Tosia tak się wkręciła w swoje ulubione piosenki, które zna już na pamięć, że ich playlista może być bardzo pomocna w podróżowaniu. Fajnie sprawdzają się małe słuchawki, które poza muzyką dają sporo frajdy. Na szczycie Tosi listy przebojów jest od 10 miesięcy „Piosenka o Mikołaju” z repertuaru Majki Jeżowskiej. Nie ma znaczenia, że jest środek lata. Słuchamy z nią i śpiewamy wytrwale

– Kontakt ze zwierzętami. To dla dzieci frajda zobaczyć jak znane ze zdjęć czy rysunków zwierzęta wyglądają na żywo

– Rower taki do odpychania, koniecznie kask

– Wózek dla lalek, do spacerowania po mieście

– Woda, woda, woda – tu nic się nie zmieniło. Cieszy się na każdą kąpiel. Od 4 miesiąca życia chodzi z nami na zajęcia na basenie i teraz już bez oporów wskakuje sama do wody

– Na tekst dobiegający z fotelika: – Ja chcę wyjść – dobrze sprawdza się nam wejście wsłowną przepychankę np.: – A ja chcę gronko (winogronko). Wtedy Tosia zapomina że chciała wyjść i zaczynamy się licytować kto co chce, wplatając tam przeróżne słowa i tak
nam mija nawet kilkanaście cennych minut 🙂

Dziecko i słoń

– rozmowy, tłumaczenie świata, odpowiadanie na pytania i zainteresowanie się jak nasze dziecko widzi otaczającą nas rzeczywistość

– Dawanie dobrego przykładu. Chcąc aby nasze dziecko nie przejawiało nieporządanych zachować sami ich nie róbmy. Trudno aby 2 latek nie gapił się w telewizor skoro ten jest cały dzień włączony. Będzie grać w gry na telefonie kiedy my to robimy. Nie wystarczy tutaj tłumaczenie – to nie dla dzieci.

– Inne dzieci na jachcie, w aucie, samolocie. Na progu przedszkola Tosia ma juz ogromną potrzebę interakcji z innymi dziećmi

Podsumowanie

Młodzi rodzice!

Dla chcącego nic trudnego. Każdy znajdzie swoje sposoby aby dziecko w podróży nie było całą drogę wpatrzone w ekran. Da się to zrobić choć wymaga to od was trochę wysiłku. Co zyskacie?

Odkąd urodziła się nam w listopadzie 2015 roku córka, spędziliśmy z nią w podróży łącznie około roku. To co zyskaliśmy wykluczając medialnego kompana, to ogromna ciekawość i otwartość na świat i ludzi naszej Tosi. My udowodniliśmy głównie sobie, że rodzicielstwo to nie więzienie a otwarcie zupełnie nowej przestrzeni w doświadczaniu życia.

Nie jesteśmy sami. Spotkaliśmy wiele rodzin podróżujących z dziećmi. Niektórzy te wspomnienia zapisują. Zerknijcie choćby na ciekawą książkę: „pępek świata Z dzieckiem w drodze” autorstwa Anny Kuziemskiej. To skarbnica wiedzy o podróżowaniu z dzieckiem, bazująca na przykładzie wielu, fantastycznie zwariowanych rodzin! (link)

Tata z córką

Polecamy wam wspólne podróże z dziećmi nawet jeśli czasem są one bardziej męczące czy kosztowne. To najlepsza szansa aby spędzić fascynujący czas. Jedyny kiedy całkowicie potrafimy odciąć się od pracy, rodziny, znajomych i skupić w 100% na naszych wzajemnych potrzebach. Nikt nie mówi, że musza to być dalekie, egzotyczne podróże. Jeśli mają być udane, musza być skupione na potrzebach was wszystkich w możliwie zdrowych proporcjach. Dwulatek naprawdę nie padnie z zachwytu drepcąc 10 godzin za rodzicami po Luwrze. Bez sensu jest też jechać na Maltę aby siedzieć 7 dni na placu zabaw pod miejscem zamieszkania.

Napiszcie swoją własną historię. Przygoda zaczyna się w was samych 🙂

You Might Also Like