Gdyby przeprowadzić wśród Polaków sondę na temat najważniejszego święta w roku, bez wątpienia najwięcej głosów zgarnęłoby Boże Narodzenie. Co kryje się za sukcesem akurat tych świąt i co jest ich istotą? Czy wyznacznikiem prawej, polskiej rodziny jest celebrowanie każdego utrwalonego elementu tradycji bożonarodzeniowej? Czy przejawem zdrady obyczaju jest wyłamanie się z szeregu i spędzenie tego czasu z dala od stołów uginających się pod ciężarem zawoalowanego konsumpcjonizmu, nie zawsze szczerej życzliwości oraz ślepego podążania za reklamowymi sloganami?
Narodziny Pana zwyciężają refleksję nad Jego śmiercią
W dzisiejszym świecie jedyne święto odnoszące się do tradycji religijnej, które mogłoby zagrozić pozycji Bożego Narodzenia to Wielkanoc. Wszystkie pozostałe dostarczają statystycznemu polakowi zbyt mało dni wolnych od pracy, aby się zbytnio zagłębiać w ich genezę. Co prawda media pokazują statystyki, że mianujemy się jako ostania ostoja chrześcijaństwa. Obok padają bastiony takie jak Irlandia, Włochy i cała reszta zlaicyzowanej Europy, ale Polska trzyma się dzielnie… W praktyce łapy „zachodniego zepsucia”, zaciskają już ręce na alabastrowej szyi naszej wiary. Osób faktycznie wierzących i praktykujących jest nad Wisłą znacznie mniej niż tych ochrzczonych.
Wszędzie wokół mamy ogólnoświatową dystrybucję raczej dóbr niż idei, docierających do każdego, bez względu na wiek, coraz szerszymi kanałami przekazu informacji. W tym szumie dużo atrakcyjniejsze są święta, gdzie coś się zaczyna, dzieciątko się rodzi, są królowie, są prezenty, są fajerwerki, wszyscy się cieszą, wódka się leje, tylko czekać kolęd disco-polo. Cały rynek ma największe żniwa w ciągu roku, wzrost gospodarczy aż puchnie, podobnie jak nasze przeforsowane wątroby. Chrześcijanie konsumują, niechrześcijanie produkują – wszyscy zachwyceni.
Mimo, że dla osób wierzących w Chrystusa ważniejsza jest pamięć jego męki i zmartwychwstania, celebrowanie Wielkanocy wypada dużo marniej. Pan umiera i swą śmiercią zmusza nas do zadumy nad naszym grzesznym życiem… Co tu sprzedawać? Dzidy, którymi można dźgać świętego w bok? Krzyże do noszenia na naszych wątłych od siedzenia przy biurku plecach? Próbują się przebić baranki, będące uosobieniem czystości i ofiary, ale obroty na tym mizerne.
Z reklamami też gorzej. Wyobrażacie sobie reklamę Coca Coli, że oto wózek ciągnięty przez uśmiechniętego osiołka dostarcza rzymskim legionistom skrzynię pełną amfor zmrożonego, boskiego napoju z czerwoną etykietką. Każdy z żołnierzy spragniony od żaru lejącego się z nieba nad Jerozolimą, pije z satysfakcją łyk orzeźwiającego napoju, po czym bierze włócznię i ochoczo idzie na Golgotę? Marketingowe samobójstwo prawda?
Nic więc dziwnego, że bardziej celebrujemy Boże Narodzenie. Karmimy się przy tym już teraz bardziej przekazem mediów niż tradycją. Prawdziwymi władcami tych Świąt stał się mikołaj Coca Coli, „Kewin sam w domu” i Rudolf z nosem do złudzenia przypominającym narządy węchu biesiadników, smakujących alkohol do późnych godzin wigilijnej nocy. Te Święta to świetna do tego okazja – dzieciaki przechodzą do wirtualnego świata, więc nie przeszkadzają. Poza tym za zdrowie Jezuska wszak trzeba wypić, bo jeszcze dziecina nam zmarnieje i nie daj Boże nas nie zbawi.
W kajdanach tradycji
Wiele osób nie wyobraża sobie zupełnie aby Święta Bożego Narodzenia spędzać inaczej niż w przy rodzinnym stole. Matka w fartuchu z tętnem 120 uderzeń na minutę, z kuchni dolatują świąteczne zapachy, biesiadnicy przy stole, wódka w zamrażalce a w tle kolędy z telewizora (sami już rzadko śpiewamy). Samo w sobie nie jest to nic złego, wszak spędzamy ten czas z najbliższymi. Zanim to jednak nastąpi i spędzimy wspólnie 2-5 godzin trzeba najpierw:
- Ustalić gdzie spędzimy święta,
- posprzątać dom,
- posprzątać garaż,
- umyć samochód,
- kupić nową lub odświeżyć starą choinkę,
- rozplątać lampki i ozdoby lub kupić nowe,
- ubrać choinkę,
- wymyć wannę dla karpia,
- dowiedzieć się gdzie nie sprzedają karpia z Chin,
- kupić karpia,
- zabić karpia,
- opłakać karpia,
- założyć opatrunek na zranioną przy mordowaniu karpia dłoń,
- wyszperać jak przygotować karpia aby nie ciągnął mułem,
- trzymać kciuki aby nie ciągnął mułem jak zapewniali w przepisie,
- usmażyć karpia,
- umyć wannę po karpiu,
- kupić produkty na 12 wigilijnych potraw,
- przygotować 12 potraw,
- kręcić mak,
- kupić tabletki na zgagę, wątrobę i kaca,
- kupić adekwatne ubranie dla siebie i dzieci,
- odbyć wizytę u fryzjera, kosmetyczki aby wyglądać lepiej niż bratowa,
- zdecydować dla kogo kupujemy prezenty,
- kupić prezenty inne niż w minione lata,
- spróbować nie obrazić jednych rodziców tym, że u nich będziemy wcześniej a potem pojedziemy do drugich,
- odbyć firmową wigilię, podczas której musimy udawać, że jesteśmy jedna wielką rodziną i wszyscy sobie dobrze życzymy,
- jeśli jesteśmy po rozwodzie, zdecydować jak nasze dzieci rozdzielić między siebie,
- zdobyć opłatek od monopolistów w sutannach,
- znaleźć miejsce na zatłoczonych parkingach i liczyć na szczęście, że żadna „ślepa franca” z symbolem ryby na bagażniku nas nie otrze podczas parkingowych manewrów,
- odstać swoje w korkach licząc na to, że żaden niedzielny kierowca słuchający na pełen regulator RMF Classic, nie wjedzie nam w tyłek,
- iść na pocztę aby po odstaniu w kolejce odebrać prezenty kupione przez internet,
- kłócić się z pracownikiem firmy kurierskiej, że przesyłka ma być na dziś bo inaczej zrobimy wszystko aby zepsuć mu Święta,
- wiele, wiele innych sami wiecie jakich.
Może się więc okazać, że na każdą godzinę spędzoną w Wigilię wspólnie z rodziną, przypada 10 godzin spędzonych na przygotowaniach. 10:1?!? W efekcie tak naprawdę skupieni na sobie jesteśmy raptem przy składaniu sobie, zawsze improwizowanych życzeń i łamaniu opłatkiem (po 40 latach nadal nie wiem kto życzy a kto łamie) oraz przy rozdawaniu prezentów. Pozostały czas to skupianie się na ościach karpia i opowiadanie tych samych co roku historii i oglądanie tych samych filmów. Kiedy dzieci dostaną nowe zabawki, znikają bez pamięci. Po dwóch zjedzonych potrawach apetyt mamy już całkowicie zaspokojony ale… wypada zjeść pozostałe dziesięć, bo gospodyni się tak postarała i wykosztowała. Punktem kulminacyjnym wigilijnej wieczerzy jest zawsze moment kiedy ktoś nieśmiało mówi, że karp bardzo smaczny, choć trochę ciągnie mułem…
Jakikolwiek związek z Kościołem w Wigilię, ma miejsce na Pasterce. Gdyby jednak rzetelnie policzyć, to więcej młodych chrześcijan nazywa „Pasterką” spotkanie o północy w ulubionej knajpie niż w kościelnej ławie. Niech sobie ksiądz nie myśli, że w tym czasie ma wyłączność na picie wina.
Kakofonia tradycji
Naturalnie nasuwa się pytanie, czy oby na pewno warto jest w okresie przedświątecznym wprowadzać często nerwową atmosferę pośpiechu, zabiegania i tak naprawdę zaniedbywania najbliższych, aby potem w godzinę po pierwszej gwiazdce „zrekompensować” im to pełną michą i elektroniczną zabawką? I to z jakiego powodu? Bo wszyscy tak robią? Otóż nie wszyscy – święta jak przywykliśmy wyglądają tak chyba tylko w Polsce. W Hiszpanii gdzie jesteśmy celebruje się bardziej Trzech Króli niż Wigilię. Zresztą opiszemy wam jak wygląda Boże Narodzenie na Kanarach, gdzie obecnie przebywamy.
Podobnie rzecz ma się z nakładami na to świąteczne szaleństwo. Wiele osób w Polsce nie wyrabia finansowo i wręcz kredytuje się w myśl zasady: „zastaw się a postaw się”, aby tradycji stało się zadość… Komu sprawiamy radość? Bliskim, którzy spłatę tego zadłużenia odczują w postaci naszej nerwowości i stresu czy tym, którzy na Świętach zarabiają?
To wszystko przypomina, że wiele takich okazji traktujemy jak zryw do przygrywki tzw. „tradycji”:
- o zmarłych pamiętamy tylko 1 listopada
- o żyjących pamiętamy tylko kiedy czegoś potrzebujemy albo kiedy facebook napisze nam o tym, że mają urodziny. W tym stosunkowo nowym, ale najpopularniejszym portalu społecznościowym już zaczyna dochodzić do tragicznych sytuacji. Mianowicie na tablicy facebook’a osób nieżyjących pojawiają się najlepsze życzenia urodzinowe, wpisane przez niezorientowanych „znajomych” denata. Życzą mu 100 lat…ale czego?! Utrzymania profilu fb czy adresu na cmentarzu?
Święta szyte na miarę
Myślimy, że coraz więcej osób, które na codzień starają się żyć według własnych zasad, zdrowo i aktywnie, zaczyna szukać alternatywy wobec tradycyjnego modelu Świąt. Decydują się poszukać tego, co jest lepsze dla nich i co z pewnością nie bezcześci pamięci dzieciątka z Betlejem.
Pomysłów na taki inny, świąteczny czas jest wiele. Począwszy od zamówienia świątecznego cateringu, co pozwala spojrzeć na babcię z perspektywy innej niż kuchenna, poprzez wspólne z dziećmi przygotowywanie własnoręcznie przygotowanych ozdób, pieczenie pierników, po wyjazd z dala od domu. Nikt nie powiedział, że Mikołaj/Gwiazdor nie wsadzi upominków pod palmę 🙂
W temacie prezentów zresztą zastanawia nas czasem, aby zamiast kart podarunkowych z określona kwotą pieniędzy do wykorzystania w H&M albo EMPIK’u, nie wkładać pod choinkę kart z określoną ilością godzin własnego czasu, które na życzenie obdarowanego będziemy bezdyskusyjnie z nim spędzać… może dzieci wybrałyby taki prezent od kolejnej durnej elektro-zabawki?
Nasi drodzy czytelnicy! Życzymy Wam Świąt Bożego Narodzenia spędzanych w sposób, który jest Wam najbliższy. Sprobujcie go odnaleźć dla samych siebie. Może czasem warto jest zerwać z utartymi schematami. Może mała zmiana spowoduje, że odkryjecie ten rodzinny czas na nowo. Nawet jeśli Wigilia zostanie taka sama, to kolejne dwa dni spędzicie w inny sposób?
A może potrzebujecie duuuużej zmiany? 🙂 Jest szansa, że spotkamy się wtedy w jakimś ciekawym miejscu, w atmosferze przyjaźni i otwartości, która pozwoli naprawdę szczerze przyjąć do swojego grona nieznajomego. Być może poza „twierdzą” tradycji, będziemy w stanie taką potrzebującą osobę w ogóle dostrzec.
Jeśli jednak zaczniecie eksperymentować, pamiętajcie o starszym pokoleniu. Nie każdy rodzic czy dziadek będzie tak elastyczny i przyjmie Wasze zmiany w świątecznym obrządku. Byłoby szkoda aby ofiarami bożonarodzeniowej „nowo-mody”, byli Ci, którzy przez dekady dbali najlepiej jak potrafią o świąteczną atmosferę Waszego domu.
Z pewnością uda się Wam wypracować najlepsze, uszyte na Waszą miarę rozwiązanie, a kochająca rodzina przystanie z radością na Waszą propozycję, czego Wam serdecznie życzymy.
My tymczasem zamiast porządkować garaż, idziemy z dziećmi na plażę!