Tak samo wychowywane dzieci?
Często stykaliśmy się ze zdumieniem wynikającym z różnic pomiędzy rodzeństwem wychowywanym w tym samym domu, według tych samych zasad, wartości i przez tych samych rodziców. Jak to możliwe, że rodzeństwo a czasami nawet bliźniaki są od siebie tacy różni? Czy to jedynie sprawa zestawu genów, układu gwiazd towarzyszącemu narodzinom, losowi, w którym wszystko jest zapisane? A może po prostu opieka nad każdym kolejnym dzieckiem jest odmienna?
Numerologiem nie jestem. Nie wiem co jest albo co może być zapisane w gwiazdach. Być może coś się kryje, że jak jesteś chińską kozą to jesteś taki a jak po naszemu strzelcem to zupełnie inny. Nie mówię nie.
Nie neguję, też że to może nasz anioł stróż wgrywa nam w duszę boski software . Oczywiście od chrztu bo wcześniej ta nasza dusza taka zawirusowana, że szkoda byłoby jego pracy. Swoją drogą ciekawe jak się to odbywa? Siedzi sobie taki anioł bez przydziału na chmurce i nagle zapala się lampka z informacją: – zapraszamy do duszy numer POL-18272406547 (ciekawe czy niebiański system jest połączony z bazą Urzędu Stanu Cywilnego i numer jest zgodny z nadawanym dziecku numerem PESEL). Anioł wtedy wstaje, rozprostowuje skrzydła i leci na robotę.
Nie mówię nie.
A może genetyka?
A może to jednak genetyka? Magiczna spirala DNA, kręcąca się w każdej komórce naszego ciała nakręca sprężynę naszych charakterów, pragnień i słabości… W końcu dojdziemy do tego, że będziemy mogli planując dziecko skorzystać z zaawansowanego kreatora osobowości potomka. Będzie taki jak chcemy. Połowa będzie podobna do Lewandowskiej a połowa do Clooney’a 🙂
Powiem tak… jesteśmy rodzicami zaledwie od 3 lat, a 8 tygodni temu urodziła się nam druga córka. Analizując nasze zachowanie w całym okresie ciąży, porodu i pierwszych chwil już w czwórkę, możemy powiedzieć jedno: – twierdzenie, że da się tak samo traktować i wychowywać dzieci to wierutna bzdura! Stąd nie ma się co dziwić, że dzieci mamy inne.
Pierwsze dziecko
Weźmy na początek okres ciąży przy pierwszym dziecku:
- Wsuwasz wszystko do jedzenia co tylko jest w zasięgu wzroku niczym kombajn w czasie żniw. Filmy i znajomi utwierdzają cię, że kiedy jak nie teraz masz spełniać kulinarne zachcianki. Jesz wiec ile tylko dusza zapragnie a płód razem z Tobą.
- Tabletki i suplementy. Jeśli ktoś Ci podpowie z lekarzem na czele, że ten i ten specyfik jest dla Ciebie i dziecka dobry, łykasz go ile tylko ulotka pozwala. Może to dobre a może nie, ale płód jest szprycowany razem z Tobą.
- Puszczanie dziecku muzyki – najlepiej Mozarta? Wybornie! Dziecko siedzi niczym w pudle rezonansowym i wyrabia sobie muzyczne gusta. Cud, że nie rodzi się we fraku z białym szalem i z melonikiem na głowie – koneser mały. Do tego mówienie, szeptanie, mizianie…
- Poród, po którym jesteście tylko Wy i to śliczne różowe maleństwo. Bez przerwy wpatrzeni w ten cud stworzenia, upajacie się jego widokiem, robicie zdjęcia i filmy. Siedzisz w szpitalu ile się da a w tym czasie ojciec dochodzi do siebie po wieczorze pępkowym.
- Bronicie snu swojego maleństwa, niszcząc wzrokiem i słowem każdego, kto wyda w waszym otoczeniu głośniejszy dźwięk.
- Każde ubranie albo zabawka, którą kupicie lub dostaniecie jest JEGO.
I tak to sobie trwa. Przechodzicie razem wszystkie etapy rozwoju. Poznajecie siebie nawzajem. Jakiekolwiek pomysły wychowawcze nie przyjdą wam do głowy, jesteście w pełni skoncentrowani na relacji ze swoim jedynakiem, oczywiście pod warunkiem, że Wasza własna dojrzałość uzna, że to ważne.
2+2
Znienacka, niezaplanowanie spływa na Was łaska bociana albo też podejmujecie świadomą decyzję o powołaniu w szeregi rodziny kolejnego potomka. Jak się sprawa ma do pierwszej ciąży?
- Wiesz już, że jak będziesz wsuwała wszystko co popadnie to przybierzesz w czasie drugiej ciąży tyle samo albo i więcej co przy pierwszej. Pozbyć się tego nie jest łatwo więc bardziej świadomie ustalasz dietę.
- Łykasz mniej lub inne medyczne i paramedyczne specyfiki.
- Muzyka w domu z nieśmiertelnego Mozarta zmienia się na nieśmiertelną Majkę Jeżowską. Drugie dziecko urodzić się może co najwyżej w stroju klowna albo żaby Moniki.
- Mówienia, szeptania i głaskania jest mniej, ponieważ jeśli już pierwsze dziecko zaśnie to macie tyle rzeczy do nadgonienia po całym dniu, że przypominasz sobie o smyraniu brzucha tylko kiedy swędzi.
- Po porodzie robisz wszystko aby jak najszybciej wrócić do domu bo starsze dziecko tęskni a pan tata pępkowe może zrobić ewentualnie z teściową, zaraz po tym jak starsze dziecko zaśnie. Dochodzi do siebie po tym „szaleństwie” natychmiast kiedy starsza latorośl zawoła o świcie.
- Trudno wam upominać kogoś, prosząc o ciszę, skoro Wasze starsze dziecko wyje nad łóżeczkiem jak jeleń na rykowisku.
- Znaczna część rzeczy i zabawek malca była kiedyś starszego dziecka, a ono to pamięta…
- Jesteście na niemowlaku w pełni skupieni pod warunkiem, że starsze dziecko na to pozwoli…
A co na to starszak?
To jak starsze dziecko przyjmuje pod dach wciąż jeszcze bezbronną konkurencję, opisywały już najtęższe umysły z zakresu psychologi dziecięcej. W praktyce wygląd to tak, że to jest wojna! Starsze dziecko podświadomie wie, że w pierwszej fazie konfliktu ma przewagę i robi wszystko aby zawładnąć jak największą częścią uwagi rodziców a zwłaszcza matki.
Noworodek jest bezbronny i długo jeszcze może pracować jedynie instynktem – czytaj płaczem. Ten płacz jest jak płachta na byka dla starszego i wchodzi on w kontrofensywę. Zaczyna naśladować płacz młodszego skutecznie niczym papuga. Albo zacznie się moczyć na potęgę aby i 3-latka przewijać.
Łatwo jest wpaść w pułapkę pozornej dojrzałości starszego dziecka. Wielu rodziców mówi wtedy „nie rób tego bo jesteś starszy…, ustąp bo jesteś mądrzejszy…” Toż to nieporozumienie – ten trzylatek jeszcze tydzień temu był małym dzieckiem. Pojawienie się braciszka nie zrobiło z niego w magiczny sposób osoby dorosłej, wobec której można się odwoływać do rozsądku!
Jak dzielić swoją uwagę pomiędzy dzieci? Po równo – nie da się. Tyle ile potrzebuje – pewnie rozsądnie, ale nigdy nie dowiemy się, który moment zadecydował, że jedno potrzebuje (albo wywalczy) tyle a drugie tyle? Czy to tylko kwestia charakteru?
Podsumowanie
Wizja zgodnego, kochającego się rodzeństwa to mit. Ogromną uwagą i pracą jesteśmy być może w stanie zbliżyć się do takiego obrazka. Ilość czasu, cierpliwości i pomysłów mamy jednak ograniczoną. Mały impuls, może sprawić, że jedno z dzieci będzie odczuwać deficyt, który wpłynie na jego postępowanie i relacje z nami i rodzeństwem. Z jego wystąpienia pewnie nigdy nie zdamy sobie nawet sprawy. To wystarczy aby pod jednym dachem, wyrosło dwoje lub więcej zupełnie innych ludzi.
To nie jest samo w sobie złe a wręcz przeciwnie. Nie martwy się więc tym, że dzieci są inne. Każdego kochajmy i wspierajmy za to jaki jest, a nie za to jaki mógłby być dla brata czy siostry. Nagrodą będzie więź oparta choćby tylko na wzajemnym szacunku. Czy staną się przyjaciółmi? Tego im rozkazać nie możemy, a im mniej będziemy próbować tym szansa jest większa!